Mama w pracy i po pracy oraz...synKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 107, liczba wizyt: 270074 |
Nadesłane przez: castilla 14-02-2012 13:01
...jakiś czas, tak już może od Świąt Bożego Narodzenia...nie chyba od "Mikołajek", jakimś nowym zwyczajem stały się poniedziałkowe wizyty "tatuśka" Miłosza , u dziadków. Oczywiście rankiem - kiedy ja jestem w pracy.
Potrafi sie to zdarzyć raz, dwa w miesiącu, ale bywa, że i dwa poniedziałki po rząd "zaszczyca" Miłoszka i dziadków - jego ojciec, swoja obecnością. No cóż...zachowuje sie normalnie i za bardzo do tych wizyt sie przyczepić nie można ( z tym, że oczywiście nie uprzedza), no bo przecież ludzie nie mogą mieć innych planów? A zwykle rano są w domu...Poza tym praw nie ma ograniczonych , wiec teoretycznie wszystko jest w porządku. To tylko kultura mówi o tym, że w dobie telefonów, komórek - można by było uprzedzić. No , ale co ważne jest - wizyta "z zaskoku" i wtedy , gdy ja na pewno jestem w pracy...
Dziecku , w to "graj", jeszcze jedna osoba do zabawy. Miłoszek ogólnie lubi ludzi i jest bardzo towarzyski. Ostatnio tak szalał na podwórku i poszli, wraz z babcią i tatuśkiem, tak daleko, że ten ostatni musiał go z powrotem nieść. I co jest ciekawe tak sie zmęczył, z kilkunastokilogramowym chłopaczkiem, facet dużej postury, ważący koło setki! Babcia stwierdziła, że przynajmniej poczuł, co to za wysiłek.
Ja przez 2 lata, dzień w dzień go noszę, moze teraz mniej, ale też rano każe mi się nieść ten kawałek od samochodu. Teraz zima w tych kurtkach i butach tez swoje waży, a ja w drugiej ręce najczęsciej mam jakieś klamoty, zakupy, itp. A jestem drobna kobietą! I daje radę - może przez chwilę poczuje, że zajmowanie sie dzieckiem, to czasem cieżka, fizyczna praca :)