Opublikowany przez: ULA 2013-01-16 10:39:27
Nikola była bardzo oczekiwana przez swoich rodziców oraz całą rodzinę. Przyszła na świat 13 marca 2010 roku – dokładnie w dniu 27. urodzin swojej mamy Magdy, która teraz jest przekonana to nie mógł być przypadek. Wierzy, że córeczka to najwspanialszy dar od Boga i nie może On teraz go im odebrać…
Od chwili narodzin Nikola rozwijała się prawidłowo i nie miała poważniejszych problemów ze zdrowiem. Była wręcz „książkowym” maluszkiem. Zawsze radosna i uśmiechnięta. Największą frajdę sprawiały jej występny na scenie – tańce, śpiewy, zachwyty publiczności. Podczas nich czuje się jak ryba w wodzie! Poza tym tak jak jej rówieśnicy uwielbia się bawić, oglądać bajki, chodzić z rodzicami na spacery oraz zakupy.
Magda i Robert planowali wkrótce posłać ją do zaprzyjaźnionego przedszkola, tym bardziej, że Nikola jest bardzo towarzyska. Sami między innymi uczyli się języków, Robert oprócz pracy studiował. Całe życie wywróciło im się do góry nogami pod koniec zeszłego (2012) roku…
Był piątek, 2 listopada – Magda doskonale pamięta wszystkie daty i wiążące się z nimi wydarzenia – gdy Nikola po raz pierwszy powiedziała „ Mamo bolą mnie włosy!” i pokazała na tył głowy. Wrażliwa mama chciała od razu sprawdzić co się dzieje – niestety u lekarza nie było już numerków, więc musiała poczekać na wizytę do poniedziałku. W weekend dziewczynka jeszcze kilka razy skarżyła się na ból głowy.
W poniedziałek, 12 listopada, lekarz rodzinny zlecił podstawowe badania: mocz, morfologia, dno oka… Ich wykonanie zajęło dwa dni – w tym czasie do bólu głowy doszło złe samopoczucie rano i problemy z pionizacją. Dziewczynka, co nigdy nie zdarzało się wcześniej, często sama w ciągu dnia kładła się spać . W czwartek dziewczyny dowiedziały się, że wyniki są wręcz doskonałe, ale ponieważ niepokojące symptomy nie mijały Nikola została skierowana do neurologa.
W tym samym tygodniu, przy okienku rejestracji, Magda usłyszała, że najbliższy możliwy termin konsultacji jest dość odległy. Dosłownie w tym samym momencie jakaś kobieta poinformowała, że nie pojawi się na jutrzejszej wizycie – od razu w to miejsce zapisano Nikolę. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że ten gest tak naprawdę uratował jej życie…
Neurolog już podczas tego spotkania, było to 16 listopada, podejrzewał guza podstawy czaszki i wystawił skierowanie na badanie tomografem komputerowym z adnotacją PILNE. Rodzice Nikolki jednak nie wierzyli w te podejrzenia, wierzyli że bóle głowy u córki maja inne podłoże. W szpitalu kazano jednak poczekać na tomograf do wtorku. A przez weekend stan dziewczynki bardzo się pogarszał…
Zaczęły się poranne wymioty specyficzną mazią oraz nasiliła się senność – szczególnie po atakach bólu głowy. Potem również do tego wszystkiego doszły problemy z motoryką - np. łapaniem i trzymaniem w rączce czegokolwiek. Zaczęły się zdarzać także drgawki oraz ataki niekontrolowanej agresji.
W poniedziałek 19 listopada Nikolę przyjęto na oddział ale dopiero we wtorek pod narkozą przeprowadzono badanie tomografem. Gdy niedługo po nim pani ordynator poprosiła Magdę na rozmowę w swoim gabinecie, pojawiły się najgorsze przeczucia.
„Pani Madziu… Jest źle, bardzo źle… To guz w pniu mózgu” – Magda tylko tyle pamięta z tego co wówczas usłyszała. Nie potrafi powiedzieć co się w ogóle działo przez kolejnych kilka godzin. Odnotowała jedynie, że mają być w czwartek przetransportowane do Centrum Zdrowia Dziecka (CZD) w Warszawie.
We wtorek rodzice usłyszeli, że obecny stan Nikoli jest krytyczny i nie pozwala na jakikolwiek przejazdy. Nie ma opływu płynu mózgowo-rdzeniowego. „Pani Madziu. Jednak nie transportujemy, bo dziecko nie przeżyje.” – te słowa spadły jak kolejny grom z jasnego nieba i nie da się ich zapomnieć.
Zebrane niemal momentalnie konsylium lekarzy zdecydowało o konieczności natychmiastowego założenia drenażu komorowo-otrzewnowego (zastawka mózgowa) w Olsztynie. Po umiejscowieniu go Nikola trafiła na OIOM.
Następnego dnia, w środę, dziewczynka pojechała w doskonale wyposażonej karetce i pod czujnym okiem lekarza do Warszawy. Już w czwartek 22 listopada w Centrum Zdrowia Dziecka operowało ją trzech chirurgów. Bardzo skomplikowana i ryzykowna operacja trwała 6 godzin. Udało się usunąć guza w 70-80%. Nikola przez cztery dni przebywała w śpiączce farmakologicznej, po tym czasie wróciła nz oddział neurochirurgii. Po kilku dniach została przeniesiona na oddział onkologiczny Centrum Zdrowia Dziecka.
3 grudnia założono jej centralne wejście typu BROVIAC , aby mogła przyjmować niezbędne cykle chemioterapii. Czeka Ją jeszcze przynajmniej 3 -4 sesje chemii oraz radioterapia, którą stosuje się raczej u dorosłych, ale dla niej jest niezbędna. Co cztery miesiące ma mieć wykonywany rezonans. Teraz najważniejsze jest powstrzymanie wzrostu guza. Jednak jeszcze tak naprawdę nie wiadomo jak organizm Nikoli zareaguje na leczenie i czy nie będzie niezbędna ingerencja w pniu mózgu, odpowiedzialnym za całą motorykę. Operacja ta niosła by za sobą wielkie ryzyko.
Chociaż krytyczne chwile wydają się być za nimi, bywa bardzo trudno. Jeszcze w CZD Magda musiała chwilami odchodzić od szpitalnego łóżka córeczki, by z całych sił wypłakać się i wykrzyczeć. Robert jest bardziej skryty, kumuluje w sobie wszelkie emocje. Ale widać jak bardzo to przeżywa. Wówczas bardzo pomogli inni rodzice dzieci z oddziału onkologicznego – jak nikt inny rozumiejący z czym muszą się mierzyć i co przeżywają. „Będziesz chciała tutaj wracać! To jest wielka rodzina!” – powiedziała na początku ich pobytu w warszawskim szpitalu babcia jednego z chłopców. Chociaż wówczas Magdzie wydawało się to niemożliwe teraz przyznaje, że miała rację.
Ze wzruszeniem Magda wspomina również sytuację, gdy Nikola po utracie pięknych loków (w efekcie chemioterapii) podeszła do lustra i patrząc na siebie powiedziała „Jestem brzydka!”. Mama musiała jej wówczas obiecać, że także skróci włosy, by były do siebie podobne.
Mimo wszelkich przeciwności, Nikola jest bardzo silna, codziennie zbiera w sobie energię do walki z chorobą i pokazuje niesamowitą determinację. Już w dość krótkim czasie po najpoważniejszej z operacji próbowała samodzielnie się podnosić. Dzielnie ćwiczy i z godną podziwu cierpliwością znosi wszelkie szpitalne niedogodności.
Cała rodzina stara się funkcjonować najnormalniej jak to tylko możliwie, chociaż wszystkie te wydarzenia zmienili zupełnie ich podejście do życia. Czerpią teraz z niego pełnymi garściami, starają się w pełni wykorzystać każdy dzień. Urządzili najpiękniejsze Boże Narodzenie i już planują zupełnie wyjątkowe – trzecie oraz trzydzieste urodziny… I cały czas żyją przede wszystkim nadzieją, że nadejdzie dzień w którym będą mogli powiedzieć, że pokonali nowotwór…
Jesteśmy tak naprawdę dopiero na początku tej nierównej walki, a Nikolę czeka jeszcze długie oraz kosztowne leczenie. Dlatego wszystkich, którzy mogą, prosimy o przekazanie 1% podatku z rozliczenia za rok 2012 dla naszej córeczki. To mały krok, a wielka pomoc. Wystarczy wpisać w formularzu PIT numer KRS 0000249753 z dopiskiem na leczenie Nikoli Słupeckiej. Wszystkim bardzo dziękujemy za okazaną pomoc! Madzia i Robert |
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
31.61.*.* 2013.03.17 23:40
Teraz gdy tak sobie myślę jakby mojej siostry córka też Nikola miała w życiu takiego pecha to nie wiem jak bym to zniosła. Jesteście bardzo ale to bardzo odważni bo nie którzy by dali sobie spokój widać jak ważne jest dla was życie swojego dziecka . Macie najważniejsze w sobie wiarę. Ja bardzo wierze w to że Nikola wyjdzie z tego:) bądźmy wszyscy dobrej myśli i pomozmy tej małej istocce przeżyć . Pozdrawiam karolina z żyrardowa
109.233.*.* 2013.02.18 22:34
Kochani rodzice Nikoli...czytając ten artykuł serce wali mi jak oszalałe, a łzy same cisną się do oczu...jestem z Wami całym sercem...jeśli potrzebowalibyście jakiejś pomozy w Warszawie...służę pomocą jonskamalgosia303@wp.pl
88.156.*.* 2013.01.25 11:54
Dzięki Marta:) jesli mozesz to udostepniajcie info o KRS koniecznie z dopiskiem "dla Nikoli Słupeckiej" Dziękujemy:*
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.