Nasze początki są troszeczkę inne ... Kiedy dowiedzialam się że jestem w ciąży byłam bardzo szczęśliwa. Ciąża przebiegła w miarę spokojnie.Julcia przyszła na świat nad ranem 28.02.2008.Bez komplikacji,10 punktów w skali apgar. Myślałam tylko,"Boże proszę, żeby była zdrowa".NIestety Bóg chciał inaczej.... po kilku godzinach od narodzin dowiedzielismy się ,że nasz skarb ma wadę genetyczna zespół Downa...i pierwsza myśl co ja powiem rodzinie?Na szczęscie tata Julci to cudowny i kochający ją całym sercem człowiek.
Pierwsze jego słowa to.. "i tak Was bardzo kocham".
Pierwsze dni po porodzie to jeden wielki koszmar.W szpitalu żadnej opieki. Byłam pozostawiona sama sobie. Żadnych wyjaśnień, konsultacji.Poza obchodem praktycznie nikt do nas nie zaglądał ,tak jak byśmy czymś zarażały.
W domu z rodziną troszkę lepiej ,ale ból nie ustępował.Żal wielki dlaczego to właśnie Julcia...i nie dla tego że my mamy "problem",ale dlatego ,że to jej kiedyś w życiu może być ciężko. Nietolerancja i ignorancja naszego społeczeństwa są przecież straszne.
Niestety w 6 miesiącu do zespołu Downa dołączył zespół Westa(padaczka lekooporna..
I znowu milion pytan ,łzy,szarpanie się z Bogiem,brak wiary..
Julcia od samych narodzin potrzebowala wzmozonej opieki ,poniewaz byla bardzo wiotka ,czesto sie dławiła i kazdy posiłek był dla nas męką.
Strach nie ustępuje do dzisiaj..
Na dzień dzisiejszy jest o niebo lepiej.Kochamy Naszą Julcię jak nikogo na świecie. Na szczęście Julcia ma zdrowe serduszko i ogólnie chowa się dobrze.
Tak jak inne czterolatki uczeszcza do przedszkola gdzie jest akceptowana i bardzo lubiana
Jest bardzo pogodnym dzieckiem. Często się śmieje dodając nam tym siły na dalsz życie...
„Moja nowa życiowa rola – rodzic KONKURS”.