Autor zdjęcia/źródło: Rgbstock.com
Zabranie dziecka z rodzinnego domu i umieszczenie go w domu dziecka lub rodzinie zastępczej to dla niego zawsze niezwykle trudna sytuacja oraz ogromne przeżycie. W grę wchodzi tutaj zarówno dobro i przyszłość młodego człowieka, jaki i sytuacja najbliższych mu osób.
Dlatego według wszelkich wskazań psychologów dziecięcych oraz społecznych powinno do tego dochodzić tylko wówczas, gdy naprawdę nie ma innego rozwiązania problemów domowych, a cały proces musi także odbywać się pod ścisłą kontrolą sądu…
Tym bardziej bulwersują pojawiające się co jakiś czas i nagłaśniane w mediach sprawy rodzin, gdzie do zabrania dzieci doszło w dwuznacznych okolicznościach, bez wyraźnych wskazań i powodów…
Kraków:
Karolina i Bartosz Bajkowscy do poradni psychologicznej trafili, bo ich dzieci (bliźniacy Krzyś i Staś oraz nieco młodszy od nich Piotruś) nie lubiły chodzić do szkoły. Rodzice chcieli więc pomóc synom rozwiązać ten problem. Następnie zostali skierowani do Krakowskiego Instytutu Psychoterapii (KIP), prowadzonego przez Stowarzyszenie „Siemacha”. 30 stycznia br. krakowski Sąd Okręgowy, bazując na wniosku z KIP i opinii wydanej przez Rodzinny Ośrodek Diagnostyczno-Konsultacyjny, ograniczył prawa rodzicielskie rodziców i zdecydował o natychmiastowym umieszczeniu trojga ich dzieci w domu dziecka.
Zgodnie z wyrokiem – „dla dobra dzieci” – rodzice sami powinni odwieźć synów do domu dziecka. Specjalistycznego, bo sąd wziął m.in. pod uwagę pierwotny problem (czyli ten, przez który chłopcy nie lubili chodzić do szkoły) i uznał, że w takiej placówce dzieci będą miały zapewnioną „opiekę” psychologa i pedagoga, której „niezbędnie” potrzebują.
Mało tego, zdaniem sądu, w takiej placówce dzieci będą miały zapewnione takie wsparcie, które wyrówna wszelkie „emocjonalne deficyty”, bo – według RODK – „rodzice stosują wobec dzieci przemoc psychiczną i fizyczną, stawiają ich w sytuacjach nadmiernej odpowiedzialności” i ogólnie źle funkcjonują w swoich rolach. W domu dziecka chłopcy pewnie by się też otworzyli i powiedzieli to, co – według sądu – rodzice podczas terapii starali się ukryć i zamaskować...
gosc.pl
Warszawa:
Monika Boryc wyszła na chwilę z domu do pobliskiego sklepu, zostawiając w domu trójkę dzieci, 11-letniego Wiktora, 4-letnią Julię i 11-miesięczną Hanię. Nie zabrała dzieci na zakupy, ponieważ najmłodsze jeszcze spało.
Gdy matka była w sklepie dostała telefon od syna, który poinformował ją, że przed domem stoi policja. Boryc szybko wróciła, by dowiedzieć się czego chcą funkcjonariusze. Na miejscu spotkała nie tylko policjantów, ale także przedstawiciela Ośrodka Pomocy Społecznej Warszawa-Wesoła. Nieproszeni goście poinformowali matkę, że zabierają jej dzieci i podsunęli do podpisu plik dokumentów.
wpolityce.pl
Wrocław:
Pięcioletni Maciek przy 109 centymetrach wzrostu waży 31 kilogramów. Jak twierdzi jego babcia, dla kurator sądowej to zbyt dużo i chce odebrać im wnuka. Sąd tłumaczy, że są zastrzeżenia do systemu odżywania dziecka. Za opiekunami chłopca murem stoi centrum pomocy rodzinie.
- Dostaliśmy z mężem pismo z sądu, że jest sprawa o Maćka. Zaniepokoiło nas to i pojechaliśmy do kurator. Pytaliśmy o co chodzi, a ona, że nie powie, bo mały jest pasiony. Nie karmiony, tylko pasiony jak... świnia - żali się Lucyna Łacina, babcia 5-letniego Maćka z Kokorzyc na Dolnym Śląsku.
tvn24.pl
Lubaczów:
14 września około godz. 9 pod rodzinny dom Agnieszki w dzielnicy Piaski w Lubaczowie podjechał bordowy bus, chwilę później radiowóz. Powiedzieli, żeby ubierać dzieci, bo je zabierają do Domu Dziecka w Nowej Grobli.
Dzieci zostały zabrane na podstawie postanowienia Sądu Rodzinnego w Lubaczowie, które zostało wydane tego samego dnia, 14 września. To z tym kwitem w rękach podjechali pod dom na Piaskach kuratorka sądowa i pracownik Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. W asyście policji. Rodzice nie zostali uprzedzeni o posiedzeniu sądu, nie byli na nim. Dokument otrzymali pocztą trzy dni później.
W uzasadnieniu sąd napisał, że rodzice w rażący sposób zaniedbują obowiązki, bo dzieci mieszkają w dwupokojowym domu, w którym razem mieszka dziesięć osób. Oprócz sześcioosobowej rodziny Agnieszki i Tomasza są tam też dziadkowie oraz siostra Agnieszki z dzieckiem (sąd nie doliczył się wszystkich domowników, bo siostra w lipcu urodziła drugie dziecko). Według opinii kuratora w domu dochodziło do kłótni, zwłaszcza między siostrami.
Wysokie obcasy
Opole:
Matka została we wtorek wieczorem aresztowana na oczach dzieci. Kobieta samotnie wychowuje dwójkę dzieci w wieku 2 i 6 lat. Była winna urzędowi skarbowemu 2300 złotych. Nie mogła spłacić długu. Sąd orzekł, że opolanka trafi do aresztu na 25 dni z możliwością wyjścia po wpłaceniu grzywny.
Policjanci pojawili się w jej domu we wtorek o godzinie 22. Dzieci już spały. Funkcjonariusze poinformowali kobietę, że zgodnie z decyzją sądu muszą ją aresztować. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", dzieci, wciąż w piżamach zostały przewiezione do pogotowia opiekuńczego, gdyż nie było komu się nimi zająć. Matka zarzuca policjantom, że dodatkowo chcieli je rozdzielić.
natemat.pl
To tylko niektóre z poruszających historii. Oczywiście każdy powyższy przypadek trzeba traktować indywidualnie, ale wszystkie łączy jedno – ogromny ból oraz strach o to, by nie utracić rodziny…
Z jakich powodów dzieci najczęściej trafiają do rodzin zastępczych? CZYTAJ DALEJ