Wyobraźcie sobie rodzinę. Ona, On i Ono. Wytęsknione, upragnione, wyczekane Ono. Zupełnie szczerze można powiedzieć, że Ono było wywalczone – wywalczone z naturą, medycyną i losem. Ale było. Z racji wywalczenia Ona i On od pierwszych dni na Ono dmuchają i chuchają. Postanawiają też wsadzić Ono pod klosz. Żeby krzywda żadna im go nie zabrała. W dmuchaniu i chuchaniu wtórują wszystkie ciocie i wujkowie kibicujący Jej i Jemu w staraniach by być rodzicem. I
rosło Ono powoli w atmosferze miłości, która miłością niestety nie była… I jakoś pod tym kloszem wcale bardziej osłonięte od krzywd nie jest. Ono zaczyna chorować – alergie, astma, stany lękowe. Gdy Ono idzie do szkoły szybko okazuje się, że jest bardzo mądrym dzieckiem. Ale rodzice chcą więcej. Miło jest się pochwalić szóstkami na świadectwie. Ono siedzi całymi dniami i się uczy. Zamyka się na wszystko co nie jest jego światem. Stany lękowe się pogłębiają – Ono ma problem z wyjściem do rówieśników, moczy się nie tylko w nocy. Zaczyna palić papierosy. Ale wszystko jest w „porządku”.
Jest najlepszym uczniem w szkole. Dumą rodziców. Przykładnym i grzecznym dzieckiem. Na spotkaniach rodzinnych wszystkie ciocie są zachwycone. To nic, że Ono ma 16 lat. Siedzi na kolanach u kogoś z dorosłych i się przytula. Nie pije alkoholu, nie chodzi na imprezy, nie ma znajomych. A potem jest cios.
Ono zdaje maturę wręcz idealnie. Ale na studia się nie dostaje. Zapada decyzja może trochę nieprzemyślana, a może taka, którą zmarnowano – Ono wyjeżdża zagranicę do rodziny by popracować przez rok i wrócić. Ale nie wraca. Dobrze mu jest pod skrzydłami bliskich. Niby uczy się samodzielności ale ta nauka idzie wolno i raczej nie zmierza w dobrym kierunku.
Dalej mieszka z rodziną, dalej dzieli troski, radości, wydatki. Wie, że nie musi się o nic martwić – gdyby noga się mu podwinęła ma na kogo liczyć. Dlatego nie bardzo stara się być samodzielny i odpowiedzialny za swoje życie. Bliscy postanawiają mu pomóc. Zaczynają nowe życie i chcą by Ono też zaczęło żyć. Ale bez nich. Ono dostaje propozycję wynajęcia mieszkania. Jest euforia i radość. A potem cios kolejny.
Rozmowa z rodzicami i zwrot o 180 stopni. Ono się nie wyprowadzi. Bo przecież mogłoby sobie nie dać rady. Minimum cztery razy dziennie dzwoni do rodziców i rozmawia po kilka godzin. W końcu dzieli ich tyle kilometrów i tęsknota jest czymś normalnym. Rozmawiają o tym co Ono zjadło, z czym były ziemniaki, co mu się śniło, co ma na sobie, jaka jest pogoda. Czasem po prostu przez godzinę milczą nie zrywając połączenia. Gdy Ono nie zadzwoni jest histeria i panika. Bo przecież zawsze dzwoni.
Ono ma 24 lata. Dalej się moczy i ma stany lękowe. Postanawia wrócić do rodziców. Ma marzenia i jego rodzice też je mają. Takie ładne marzenia – o pięknej żonie i gromadce dzieci. O pracy za niebotyczne wynagrodzenie. O zdobywaniu świata. Tylko Ono nie umie tego świata zdobyć. A jego rodzice mu na tę naukę nie pozwalają. Nie nauczono go relacji z ludźmi.
Pod kloszem wszystko było cukierkowe i idealne. Nie takie jak w życiu. Ono nie potrafi zareagować na krytykę czy wymagania. Chce więcej ale walczyć o to nie umie. Chce żony modelki ale nie potrafi podejść do ludzi i przede wszystkim nie potrafi cenić sił na zamiary. Przez wszystkie lata było „zakochiwane na śmierć” w wyniku czego tak naprawdę nie żyje. Miłością, nadopiekuńczością i nadgorliwością zmarnowano coś co jest największym darem – życie i przyszłość tego młodego człowieka.
Historia Jej, Jego i Ono jest prawdziwą historią. Ani jedna kwestia która została opisana nie jest wyssana z palca. Niektóre są tylko zarysowane, inne pominięte. Najważniejsza jest puenta, która ma z tej opowieści wyniknąć – we własnej miłości można tak bardzo się zagłębić że niechcący wyrządzamy komuś największą krzywdę w życiu. NIE UCZYMY GO ŻYĆ!!!
Życzę Wam wielu mądrych decyzji, które pozwolą Waszym dzieciom być kiedyś szczęśliwymi i samodzielnymi ludźmi.
Skleciła Kaśka K. (mama Tymka)