Opublikowany przez: Melisa 2012-02-18 18:34:24
Ile czasu spędziłaś w domu po urodzeniu dziecka?
W sumie 10 miesięcy. Mój syn nie miał jeszcze skończonego roku, jak wróciłam do pracy.
A ile lat ma teraz?
Cztery.
Jak wspominasz moment powrotu do pracy?
Oj, bardzo trudno. Był to dla mnie czas licznych wątpliwości, wielu nieprzespanych nocy, analizowania, kalkulowania… Bałam się, że sobie nie poradzę. Myślałam, że w tym momencie na pewno ktoś ucierpi – albo dziecko, albo ja, albo moja praca.
I kto ucierpiał?
(śmiech) Nikt. Według mnie wszyscy tylko zyskaliśmy na moim powrocie do pracy, choć nie ukrywam, że na początku było trudno. Po raz kolejny mój mąż okazał się dla mnie wielkim wsparciem.
Opowiedz czym się dokładnie zajmujesz?
Jestem polonistką, uczę dzieci z klas IV – VI szkoły podstawowej. Ten moment w edukacji dzieci uważam za bardzo ważny, a zatem moja praca też jest niezwykle ważna. W klasach IV – VI dzieci zdobywają podstawy wiedzy polonistycznej, uczą się wrażliwości na słowo, ale też cennej sztuki wyrażania swego zdania. Jeżeli w tym momencie swego życia pokochają język polski jako przedmiot i będą chłonąć wiedzę polonistyczną, na dalszych etapach swego kształcenia nie będą miały większych problemów. Oczywiste jest przecież wszystkim, że po każdym etapie edukacyjnym zdaje się egzamin z języka polskiego. W tym momencie widać, jak istotną rolę w edukacji dziecka odgrywa polonista, jego postawa, sposób przekazywania wiedzy, osobowość… Bardzo często dzieci w szkole podstawowej lubią dany przedmiot, jeśli uczy go miły, uśmiechnięty nauczyciel. Zabawne, ale prawdziwe. Zaskarbiając sobie sympatię dzieci, można z nimi wiele osiągnąć.
Na przykład co?
Uczniowie zafascynowani osobą nauczyciela i jego przedmiotem niesamowicie się rozwijają. Uwielbiam patrzeć na tę przemianę. Dlatego zachęcam swoich uczniów do udziału w licznych konkursach – literackich, poetyckich, fotograficznych, plastycznych. Wspaniałą nagrodą jest dla mnie, gdy moi uczniowie odnoszą w nich sukcesy. To wtedy jest też mój sukces. Daje mi to ogromną radość i satysfakcję. A poza tym sam proces przygotowywania pracy konkursowej jest niesamowicie rozwijający nie tylko dla ucznia, ale też i dla mnie.
Jak urodzenie dziecka wpłynęło na Twoją pracę?
Na pewno nauczyłam się większej cierpliwości i wyrozumiałości w stosunku do swoich uczniów. Nie znaczy to, że wcześniej nie byłam cierpliwa i wyrozumiała. Teraz inaczej patrzę na dzieci siedzące w ławkach. Widzę je przez pryzmat swego syna. Gdy jemu coś nie wychodzi, denerwuje się. W takich sytuacjach widzę, że moje dziecko potrzebuje więcej czasu, ale też zrozumienia i miłości z mojej strony. W ten sam sposób staram się traktować swoich uczniów – dać im czas i pokazać, że mogą na mnie liczyć. Inaczej też patrzę na rodziców, którzy przychodzą do mnie rozmawiać na temat zachowania swoich dzieci i ich postępów w nauce. Sama jestem matką i wiem, że zwłaszcza o problemach dzieci trzeba mówić ich rodzicom niezwykle delikatnie i taktownie. Rodzic musi widzieć w nauczycielu człowieka, który jest zatroskany o swoich uczniów. Wtedy współpraca jest owocna.
Widzę, że masz duży zapał do pracy. Czy nie boisz się, że w którymś momencie dotknie Cię tzw. wypalenie zawodowe? A może już przechodziłaś podobny moment?
Nie, nie czuję się jeszcze wypalona zawodowo. Mam nadzieję, że nigdy mnie to nie dotknie, choć przyznam, że myślałam o tym problemie siedem lat temu, gdy zaczynałam pracę w szkole i obserwowałam innych nauczycieli. Dystansu do pracy nabrałam dopiero podczas rocznej przerwy związanej z urodzeniem dziecka. W tym czasie spojrzałam z innej perspektywy na to, co robię. Zawód nauczyciela może dawać człowiekowi mnóstwo satysfakcji, tylko trzeba kochać to, co się robi. Dzieci szybko to wyczuwają. Wiadomo, i nauczyciel ma czasem gorszy dzień, wstanie z łóżka lewą nogą, ale dobrze, że są wakacje i przerwy świąteczne. Wtedy można zatęsknić za szkolnym gwarem.
Dziękuję za rozmowę.
Ja również.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.