89.228.*.*
2011.10.11 20:16
DO 89.68.*.*-jesteś?...jestem też przykładem ,kobiety która USIŁUJE zerwać związek mizoginiczny...napisz prosze.
89.68.*.*
2011.09.06 12:50
Ja jestem przykładem kobiety, która usiłuje zerwać związek mizoginiczny. I, niestety ciągnie się to już kilka tygodni. Udałam się po pomoc do psychologa, jednak nie otrzymuję od niego wystarczającego wsparcia. Myślę, że tylko kobiety, które tego doznały mogą sobie (może) wzajemnie pomóc, dzieląc się swoim doświadczeniem. Zacznę od siebie: 1. Pierwszy raz z mizoginistą miałam do czynienia na studiach. Był to "kolega" - już na pierwszy rzut oka odpychający, jednak... "traktowało się go normalnie".... Były takie dziewczyny, które nawet przez jakiś czas myślały, że to całkiem dobry kolega. Taaa, te które tak myślały, potem gorzko tego "koleżeństwa" żałowały. Mnie też się obrywało, bo niestety na którymś roku mnie podkusiło, żeby zająć miejsce w tym samym rzędzie, co on. Toteż uszczypliwości z jego strony sypały się... a moja reakcja na nie, jakby dolewała oliwy do ognia(!) Wniosek: IGNOROWAĆ Taaa, trochę pomagało, ale nie dostatecznie i nie ostatecznie. Zatkało go na mur - dopiero, jak przy całej grupie kazałam mu się "odp...ić" (niestety do tego doszło) i mówić do mnie per "Pani". Po latach... spotkałam jeszcze jakieś inne kobiety, które miały z nim "do czynienia" zawodowo - szybko się okazało, że miały z nim podobne przejścia. Aż skóra cierrrpnie. Więc - myślałam, że to był przypadek wyjątkowo rzadki i że ja sama z pewnością na kogoś takiego się nie natknę.... Taaa Pomyliłam się.... i to gorzko(!). 2. Zaczęło się podobnie, jak z czasów studiów... Facetnie spodobał mi się zbytnio już na pierwszy rzut oka, ale.... jak to z kobietami zwykle bywa, nie do końca same siebie dobrze słuchają. Natomiast słuchają tego, co mówią im faceci, i naiwnie myślą, że trafiły na chodzącego ideała (no może z jakimiś "drobnymi" mankamentami). Swoją dobrocią (bo potrafi być wyjątkowo opiekuńczy i czuły) sprawił, że zaczęłam mu "jeść z ręki". Ale, jednocześnie: a) sukcesywnie burzył moje poczucie własnej wartości, bo - "inne" są: lepsze, piękniejsze, mądrzejsze ode mnie, wszystko co ja mówiłam to mówiły już jakieś inne itd, itp. b) nie dał żadnych podstaw zaufania do siebie; - bo z tych innych (patrz punkt a.) nigdy nie zrezygnuje - bo przecież to "tylko" koleżanki i "tylko" była żona (która od niego odeszła), - i... mało łeb mu się nie urywał za dziewuchami, jak tylko były w zasięgu jego wzroku - jeszcze się dziwił, że ze mną nie da się nad nimi pozachwycać (!). c) wmawiał mi, że to co napisałam wyżej to wyłącznie mój problem (tak, jakby sam nie miał w tym swojego bezpośredniego udziału). d) wmawiał mi, że wszystko błędnie odbieram, że nie czuję tego co czuję (gdy mówiłam, że mnie nie szanuje), że jest inaczej niż widzę (gdy mówiłam, że jest nielojalny). e) wszystko, co o mnie wiedział, obracał przeciwko mnie - tak, żeby mógł mnie widzieć w niekorzystnym świetle. f) prowokował mnie do tego, żebym go atakowała - dobrze wiedział, jak może mną manipulować, żeby wyprowadzić mnie z równowagi. g) za każdym razem, gdy próbowałam się od niego uwolnić, błagał i zapewniał, że bardzo mu na mnie zależy. Obiecywał, że będę się czuła z nim bezpiecznie i że będzie już tylko coraz lepiej. A, było..... już tylko coraz częściej i coraz "ciężej" gorzej(!) Postanowiłam odejść. ale, to nie takie proste - nie daje za wygraną - wiecznie wydzwania, wie gdzie mnie znaleźć więc się pojawia bez mojej zgody. - mocno mnie od siebie uzależnił - emocjonalnie (za sprawą huśtawek) oraz fizycznie (bez komentarza). - oczywiście mnie obarczył odpowiedzialnością, że się "zraził do związków". a: "MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE" "WE DWOJE ZE WSZYSTKIM ŁATWIEJ" "JAKIE TO SZCZĘŚCIE STARZEĆ SIĘ RAZEM" i, która by w to wszystko nie uwierzyła? Ze swojej strony podzieliłam się swoim doświadczeniem, żebyście z boku przyjrzeli się, jak to "niewinnie" wygląda. Choć byłam osobą: niezależną, mającą poczucie swojej wartości i nawet atrakcyjności, a przede wszystkim nie lękającą się samotności!!! - TO BARDZO POTRZEBUJĘ WSPARCIA, żeby wyjść z tego "cało". Pozdrawiam.
Mariusz ex Sopel
2010.06.08 09:44
wiesz, że lubię się droczyć. Przecież nasze posty nie muszą być tylko "poklepywaniem". Oczywiście jestem za napiętnowaniem takich sytuacji bez względu na płeć. wiesz i ja wiem, że mamy rację. ja również nie wyobrażam sobie świata bez - mamy, żony, córek :) - reszta kobiet musi obejść się smakiem :P
Ulinka
2010.06.08 09:17
Mariusz, Myślę, że jesteś niesprawiedliwy. Na tym forum dyskutowaliśmy także o kobietach, które stosują przemoc wobec swoich mężczyzn. To, że dyskusje na forum toczą się na różne tematy, nie oznacza, że dotyczą one personalnie tych, którzy dyskutują. Mam wrażenie, że potraktowałeś temat mizoginizmu w jakiś szczególnie osobisty sposób. Niepotrzebnie. A tak na marginesie, nie jestem poirytowana w żaden szczególny sposób na mężczyzn. To, że podejmuję tematy np. mówiące o tym, że pozycja kobiety w Polsce jest gorsza niż mężczyzny, lub, że w rodzinach zdarza się przemoc, której sprawcami częsciej są mężczyźni (mówią o tym statystyki) nie świadczy o tym, że nienawidzę mężczyzn. Wręcz odwrotnie, nie wyobrażam sobie świata bez Was.
Mariusz ex Sopel
2010.06.08 07:39
Ulinka napisał 2010-06-07 23:52:56 Mariusz, nic prostszego nie pozostaje - napisz o mizoandrii. Nie zaprzeczam, że takie zjawisko istnieje. Podyskutujemy i o nim. Widzisz Ulinko, nawet jakbym chciał cos takiego napisać to jednak nie ten sam grunt. Większość kobiet omija takie tematy (oczywiscie nie wszystkie), jednak wiekszość i tak szuka przyczyny w facecie - ponieważ stara dobra prawda brzmi "daj człowieka, a ja i tak coś znajdę" Smutne jest tylko to, ze takie osoby istnieją, które pastwią się nad drugim człowiekiem oddziaływując na jego psychikę. Nadal uważam, ze niesprawiedliwością jest odnoszenie się tylko do mężczyzn - jednak takich postów na tym forum jest coraz wiecej. Szkoda tylko, że większość pań potrafi pisać lub odpowiadać na takie słowa. Nawet jakbym miał coś do kobiet, lub w jakiś konkretny sposob był poirytowany ich zachowaniem to uwierz tutaj nie spotkałoby się to z takim odzewem. Ja tak uważam.
Ulinka
2010.06.07 23:52
Mariusz, nic prostszego nie pozostaje - napisz o mizoandrii. Nie zaprzeczam, że takie zjawisko istnieje. Podyskutujemy i o nim.
Mariusz ex Sopel
2010.06.07 23:42
Ulinko to ważna sztuka pisania między wierszami. Chyba mam ten dar rozpoznawania tego procederu - wiec sie nie gniewaj. Napiszę po prostu tak, my faceci potrafimy większość spraw przemilczeć dla dobra dzieci, naszych dzieci - rozumiemy rozgoryczenie partnerek, jednak to nie tylko one rządzą ! Uważam , że niesprawiedliwe jest porównywanie związków o ktorych piszesz bez obiektywnej kontry tzn. że są kobiety "toksyczne" które wykorzystują nazwę dla swoich celów - w tym wypadku tą nazwą są "mizoginiczne " związki. Chcialbym jako facet na tym "kobiecym" forum zaznaczyć, że takie związki są szkodliwe - ale dotycza zarówno "chorych" mężczyzn jak i kobiet - ale Twoje słowa dotyczą tylko mężczyzn - ot co.
Ulinka
2010.06.07 19:43
Mariusz, nie rozumiem o co Ci konkretnie chodzi. Komentarze są pod artykułem napisanym na podstawie książki pt. "Dlaczego on nie kocha a ona za nim szaleje". Dotyczy związków, w których występuje przemoc psychiczna, fizyczna. Pokazuje jak wyglada związek toksyczny, jaki wpływ ma na wszystkich członków rodziny. "Przy jednej kochającej osobie" - nie oznacza, że ojca odcina się od dziecka, że uniemożliwia mu się kontakty i prawo decydowania o dziecku. Nie chcę się tu powtarzać (post 6). Nie odnodszę się nigdzie, ani nikt z komentujących ad persona. Nigdy nie pomyślałam, że Ty Mariusz, jesteś mizoginistą, bo przecież nie znam Twojej sytuacji. Zarówno książka, jak i artykuł mówi wyłącznie o mizoginistach i związkach mizoginicznych. Nigdzie też nie napisałam, że wszyscy mężczyźni, mężowie są tyranami i ze każdy mężczyzna, który podniesie głos, a nawet rękę na swoją zonę jest mizoginistą.
Mariusz ex Sopel
2010.06.07 19:24
"PRZY JEDNEJ KOCHAJACEJ OSOBIE" !!! Ulinko i Oliwko - stop !! nie zgodzę się z wami !!! wiem, ze są dranie i kobiety bez uczuć, ale bez przesady nie moża wszystkich walic do jednego wora. Ja kocham swoje dzieciaczki z pierwszego małżeństwa i nie mam prawa sądzić, że moja była ich nie kocha. w drógą stronę uważam tak samo. To czy mamy pretensje do partnera (partnerki) nie upowaznia nas do takich sądów - to jest NIEOBIEKTYWNE. dlatego dziwię sie wam. Ulinko , widzę, że coraz bardziej uderzasz w meżczyzn - czy to słuszne? to juz kolejny post w tym samym wątku. Napisze krótko nie tędy droga - moja droga.
Notak
2010.06.07 18:54
Na wstępie bym to sprostował widzę tylko zwroty do mężczyzn dlaczego ? Przecież ten problem dotyczy również kobiet. Jeśli już to ocena takiej postawy charakteru powinna być obiektywna. Powinna oceniać kobietę i mężczyznę rada powinna być dla obojga. Wielu mężczyzn jest właśnie tak traktowanych i tylko dlatego ich mizoginistyczne zony nie dostają po gębie poniewaz partner ma większy iloraz inteligencji w przeciwieństwie do takiej kobietki. Rozumie ze przemoc obelgi niczego nie załatwiają. Pamiętają również o tym ze dzieci nie tęsknią za stresem krzykiem i przemocą. Myślę ze tu jest właśnie problem bo kto uwierzy mężczyźnie ze pozwala się tak traktować. Trzeba nie zbitych dowodów by ktoś w to uwierzył droga pani Ulinko. Dlaczego tak mało się mówi o mężczyznach którzy tylko dzięki swojemu rozsądkowi nie doprowadzają do rodzinnych tragedii niejednokrotnie płacąc za to własnym cierpieniem. Pozdrawiam. [img]http://img.interia.pl/facet/nimg/q/p/Mezczyzni_coraz_czesciej_4215646.jpg[/img]
Malgonia
2010.06.06 19:33
Pierwszy powód takiej bojaźni, który podała mi koleżanka, to samotność i czy sobie poradzę. Patrząc na nie, stwierdzam, że radzą sobie same cały czas. Dziewczyny głowa do góry. Jesteście Super!!! Dawałyście sobie radę same do tej pory i poradzicie sobie na pewno w każdej sytuacji. W przyszłości znajdzie Was też "książę na białym koniu" i dosięgnie Was HAPPY END
Ulinka
2010.05.31 20:14
To prawda Grażynko. Kobiety boją się także o pieniądze, pracę, o przetrwanie. Boją sie też samotności. Mówią sobie: Zawsze już pozostanę samotna, nigdy już sobie nikogo nie znajdę, Nigdy nie potrafie utrzymac siebie i dzieci, Na pewno nie znajde pracy. I to trzyma je w tym mizoginicznym zwiazku.
oliwka
2010.05.31 17:35
Ulinko... ale czy to nie prawda...że kobiety te tłumaczą się dobrem dzieci... a jak zauważyłaś, że dzieci przeżyją rozwód... i mogą potem żyć w spokojniejszych warunkach przy jednej kochającej jej osobie... ja również bym była za taką opcją... ale te kobiety myślą inaczej... niestety...
Ulinka
2010.05.31 15:55
joasia napisał 2010-05-31 13:07:19Znałam takie małżeństwo. Na szczęście już nie są razem. Dla dobra dzieci i własnego szczęścia kobietka zdecydowała się na rozwód. Czas pokazał, że była to słuszna decyzja. oliwka napisał 2010-05-31 11:41:14Nie wyobrażam siebie w takim związku... od razu by było po nim... i nie rozumiem takich kobiet, które właśnie latami tkwią w takim mizoginicznym związku? Fakt faktem, że większość tych kobiet robi to dla dzieci... ale co dalej... kiedy już one odejdą z domu i co wtedy... ??? Jak widać, różnie można pojmować dobro dzieci. Istenieje wiele dowodów na to, że dzieci wychowywane w środowisku pełnym napięcia, konfliktów i agresji bądź oddtwarzają te zachowania w wieku dojrzałym, bądź zamykają się w sobie, popadają w depresję i przyjmują rolę ofiary. Rozwód jest sprawą trudną dla wszystkich, dzieci jednak mogą go przeżyć i przeżyją, pod warunkiem, ze nimi kieruje i stale z nimi przebywa jedna kochająca dorosła osoba. Dzieci odnoszą w wiele większy pożytek z siły i umiejętności podejmowania koniecznych decyzji swojej matki, niż z przebywania w domu, gdzie jest ona tyranizowana na ich oczach, a często i one same stają się ofiarami ojca tyrana.
joasia
2010.05.31 13:07
Znałam takie małżeństwo. Na szczęście już nie są razem. Dla dobra dzieci i własnego szczęścia kobietka zdecydowała się na rozwód. Czas pokazał, że była to słuszna decyzja.
aśka r
2010.05.31 12:57
A czasem mają inne problemy które im nie pozwalają na wydostanie się z takich związków. Łatwo jest patrzeć na pewne rzeczy z boku i doradzać ale czasem trzeba tylko być przy kimś takim.
Isabelle
2010.05.31 12:20
Czasem łączą ich dzieci a innym razem majątek. Kobiety boją się zaczynac wojnę bo nie czują się na siłach by walczyć.Słońce wstało zwariowało...
oliwka
2010.05.31 11:41
Nie wyobrażam siebie w takim związku... od razu by było po nim... i nie rozumiem takich kobiet, które właśnie latami tkwią w takim mizoginicznym związku? Fakt faktem, że większość tych kobiet robi to dla dzieci... ale co dalej... kiedy już one odejdą z domu i co wtedy... ???
dziecinka
2010.05.31 11:23
Tak mi przyszło do głowy, ze jakby rozpoznało sie taką kobietę, żyjacą z mizogamistą, to nalezy ją słowami dowartościowywać i pokazywac jej jej mocne strony. No i takie wsparcie bardzo pomoże. No i na pewno nie nalezy jej oceniać negatywnie.