Moja sąsiadka mieszkająca nade mną to w gruncie rzeczy bardzo miła i życzliwa kobieta.Ale...No właśnie, po mieszkaniu chodzi w szpiklach(a to stukanie mnie po prostu wyprowadza z równowagi, szczegolnie gdy ma to miejsce ok.7 rano), wylewa brudną wodę przez balkon(a jej częśc po prostu spada na moje kwiaty) i trzepie dywany na balkonie(łatwo sie domyślić, że cały kurz spada na nasz balkon). Najgorsze jest to, że gdy próbuje z nią rozmawiać ona tak sprytnie zmienia temat, tak chwali całą naszą rodzinę, jest tak serdeczna i miła, że...nie potrafię jej niczego wygarnąć.I jak wybrnąc z tej sytuacji?Zwrócić jej uwagę?A może zacisnąć zęby i nie psuć relacji?