Izabela Czerwińska szła poboczem, bo chodnika w tym miejscu akurat nie było. Gdy zauważyła, że z naprzeciwka jedzie samochód, zatrzymała się. Pech chciał, że akurat przy uszkodzonej latarni.
- Wdepnęłyśmy w kałużę. Pies natychmiast zaskowyczał strasznie, tak jakby ktoś ją uderzył. Aż się zgięła w pół - opowiada o tragicznych chwilach Czerwińska.
Nieszczęśliwy wypadek, czy rażące zaniedbanie?