Niedawno, będąc z młodszą siostrą w jakimś dużym markecie urządziłyśmy sobie spacer pomiędzy alejkami... Przechadzając się obok półek z zabawkami trafiłyśmy na wystawę gitar (swoją drogą w dość niskich cenach). Napomknęłam o moich czasach harcerskich i o tym, jak bardzo marzyłam o gitarze - jednak wtedy ich ceny były tak wysokie, a moje możliwości tak niskie...), że nauka gry została moim niespełnionym marzeniem.
Widziałam błysk w jej oku i dziś właśnie dowiedziałam się przypadkiem (mama konfident ), że niebawem otrzymam w prezencie taką właśnie gitarę...
Zamiast się ucieszyć, przeraziłam się nie na żarty. Mam 27 lat i dwójkę malutkich dzieci... Nie w głowie mi rozpoczynać naukę gry...
Doradźcie, co byście zrobiły? Sprzedać/oddać gitarę i wszystko obrócić w żart, schować prezent do piwnicy i za kilka lat podarować dzieciom, czy wziąć się za naukę?
Czy ktoś z Was otrzymał w życiu szansę nazrealizowanie swojego dawnego marzenia, o którym już praktycznie zapomniał? Czy zdarzyło Wam się spełniać swoje sny, które już dawno pozostały w jakimś zamkniętym rozdziale Waszego życia?