Gdy byłam dzieciakiem mocno w sercu chciałam dostać pluszowego misia. Gdy nadeszły Święta Bożego Narodzenia pod choinką oprócz pomarańczy leżała paczuszka szarego papieru... a w niej Miś - najwspanialszy miś na świecie...
Ten mój ukochany Miś, otrzymał imię: MIŚ MIŚ.
Latem zabrałam go na nasz pierwszy wyjazd wakacyjny. Niestety, w pięknej, wypoczynkowej okolicy naszego kraju - miś się gubi. Totalna katastrofa! Moi rodzice opowiadali, że gdy zgubiłam Misia Misia, było naprawdę kiepsko. Nie moogłam spać w nocy. Wołałam: "miś miś miś miś miś" i byłam "oburzona", że na świecie jest tak źle...
Rodzice mieli chyba serdecznie dosyć, bo stwierdzili, że Miś Miś się znajdzie! Tata urządził poszukiwania godne detektywa Gadżeta, z własną intencją - nacieszenia się okolicą i przyrodą. Ja bardzo się angażowałam w poszukiwania, z nadzieją w sercu na pomyślny happy end. Miałam nawet swój plan szukania Misia Misia, byłam pewna, że jest On na pewno w miejscu miłym! Szukaliśmy go więc, przy wspaniałych kwiatkach, przy błyszczących kamieniach, nad krzewami i między nimi, a nawet w piasku. Sprawdzamliśmy u koników, na polach, wdrapywaliśmy się na małe górki. W międzyczasie pojawiły się chwile zwątpienia, widoczne w moich oczach, mocno odczuwalne w serduszku, które rodzice łagodzili kubeczkiem z lodami i opowieściami, że nie wszystkie dzieci mają misie, a pomimo tego cieszą się wieloma innymi sprawami.
Tata wspomina czasem, że gdy w końcu kupił podobnego misia i niósł go do mnie, to czuł się jak farmer, który musi podsunąć owcy obce jagnię - ale niepotrzebne były jego obawy. Na mojej buzi pojawił się największy uśmiech świata,... i nastała tymczasowa, wakacyjna sielanka: błogo, radośnie i z misiem...
A dwa dni później, podczas spaceru znowu gubię Misia Misia.
I tata daje się namówić mamie na kolejny zakup (choć wcale nie był z tego stanu rzeczy zadowolony), ale pojawia się jeszcze mały problem: w sklepie pozostaje jedynie miś nieuśmiechnięty... i co tu zrobić? W głowie taty powstaje pewien niecny plan - Tatko pisze list do mnie od misia, następującej treści:
"Kochana Irenko, byłem u kuzyna w krainie śniegu, bo trochę zmęczył mnie ten upał. Toczyliśmy tam bitwy na śnieżki, ale bardzo się za Tobą stęskniłem. Jutro wieczorem złapię kaczkę, która będzie przelatywać nad fontanną, przy której z Mamą i Tatą często siedzisz - tam zeskoczę, pewnie trochę się zmoczę i będę mieć po tym wszystkim trochę inną minę, ale to wciąż Ja - Twój kochający Miś Miś!".
Pamiętam, jak wieczorem idziemy pod taką małą fontannę. Ja patrzę w niebo. Tata rzuca niepostrzeżenie misia, tak daleko jak może, trafia w taflę wody fonatnny. A ja nie zauważam "wakacyjnego" podstępu taty, i nagle krzyczę - TATO, TAM, TAM! Miś, Miś!!!!! :)
Jednak w ciągu następnych dni zaczynam zadawać pytania: dlaczego miś się nie uśmiecha????
Może wiedziałam, że Miś Miś nie jest tym prawdziwym misiem, ale mimo to, tej miłości nie dało się ugasić, nawet zmierzłą miną misia. :)