Nie uważacie, że współczesnym gwiazdom kina (w moim miemaniu to raczej celebryci niż gwiazdy) brakuje charyzmy, wdzięku, tajemniczości... Dla mnie Brad Pitt, Halle Berry nie wspominając już o aktorzynach pokroju Roberta Pattinsona czy Jessiki Alby wypadają blado obok gwiazd kina lat 40, 50, 60. Katherine Hepburn, Bette Davis, Vivien Leigh, Marlon Brando, Clarke Gable... oni byli wielcy. Niezwykłe role w największych arcydziełach... "Obywatel Kane", "Przeminęło z wiatrem", "Ojciec chrzestny"... A dziś: "Zmierzch", "Harry Potter", komercha... Oczywiście pojawiają się czasem jakieś perełki... Ale rzadko... Zobaczcie listę 100 najlepszych filmów wg. Amerykańskiego Instytutu Filmowego- http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=2374 Aż 20 filmów z lat 50. Co o tym sądzicie?
Niedawno z ust (chyba) Cezarego Pazury usłyszałam bardzo ciekawe zdanie, które pokazuje różnicę: Kiedyś każda aktorka marzyła, żeby stać się "gwiazdą". Teraz każda "gwiazda" marzy o tym, żeby stać sie aktorką...
Dodam tylko, że zawrówno jeśli chodzi o filmy jaki i muzykę, mąż się ze mnie śmieje, że powinnam żyć w innej epoce, ponieważ dużo bardziej lubię i cenię gwiazdy sprzed lat... 
a co do tych dzisiejszych gwiazdek... to oni nie sięgają do pięt tym sprzed lat...
nawet chociażby do tych, o których wspomniałaś...Katherine Hepburn, Bette Davis, Vivien Leigh, Marlon Brando, Clarke Gable... itp.
A co do filmów... jakie to kino teraz... jak nie z efektami specjalnymi to krew leje się strumieniami... i to główny mój powód, że przestałam chodzić do kina...
