Ślub w białej sukni.
Tak sobie poczytałam niektóre wątki i ciekawi mnie bardzo ile z nas miało prawo brać ślub w białej sukni. Wiadomo, że w takich sukniach ślub biorą dziewice.
Dla zachęty do prawdomówności. Ja brałam ślub w błękitnej ręcznie haftowanej. Nie miałam welonu tylko zmyślnie zawiązaną chustkę. w ogóle byłam inaczej ubrana.
I tak ubrałam się nie tylko dla tego, że już wcześniej skonsumowaliśmy nasz związek. Taką miałam fantazję.
Elenai! Powiem szczerze! Nie pamiętałam nawet , że to ty powiedziałaś "A teraz będę wredna, czy panna młoda pójdzie do ślubu w białej sukni i w welonie?"
Ale dało mi to stwierdzenie do myślenia o takim lekkim zakłamaniu. Łatwo jets kogoś oceniać samym nie będąc zupełnie czystym.
Symbol nie symbol - trzeba jednak uważać co się mówi i pisze.
Dla pocieszenia : Całe życie się uczymy. A życie jest jedną wielką i długą lekcją.
To ja poniekąd stałam się przyczyną wątku, gdyż na innym skomentowałam nastepującą zlośliwość wobec córki dojrzałej osoby: "A teraz będę wredna, czy panna młoda pójdzie do ślubu w białej sukni i w welonie?"
Więc niech owa złośliwa osoba przeczyta, ile osob wg tradycji nie miało prawa pójść do kościoła w welonie i bieli, a jednak poszło. Tak więc ów przytyk dotyczył tak naprawdę wielu z nas. Mnie też, mimo że ja nie brałam slubu kościelnego w welonie, gdyż wzięłam go 1,5 roku po cywilnym, łącznie z chrztem córki, i atrybut niewinności dwadzieścia kilka lat temu na mej głowie, w towarzystwie dziecka wydawał mi się niestosowny. Gdybym brała śluby jednoczesnie, pewnie nie minęłaby mnie biała suknia, choć też nie byłam "czystą leliją" :)
Oczywiście to tylko symbol, choć jeszcze w międzywojniu dość rygorystycznie przestrzegany. Bywało, iż ksiądz zrywał "zbrukanej' panience ten znak dziewictwa z głowy. Ale to były zupelnie inne czasy :)))
Elenai, wiesz co, rozbawiłaś mnie tą "leliją"! To z watku wynika, że my same takie niezbyt czyste lelije jesteśmy...:)))))
Babciu, to nie ja powiedziałam, nie ja byłam autorką tej złośliwości wobec córki dojrzałejosoby :)) Ja to po prostu skomentowałam tak: <<Już bardziej złośliwym chyba być nie mozna... Ile z Was dochowało dziewictwa do ślubu, a ile paradowało w welonie? Ten pierwszy przypadek dotyczny wyjątków, ten drugi jest powszechny. Wiec niepotrzebna ta wredność.>>
Elenai! A w czym ty widzisz tą "wrednośc"? I to mnie ją zarzucasz? Chyba Cię źle zrozumiałam. Ja nie nic nie zarzucam "dojrzałej osobie" i jej córce. Uważam ,że pomimo tak trudnej sytuacji poradzą sobie i bardzo im tego życzę. Zadziwia mnie tylko inna rzecz o której już pisałam. Jeśli poczułaś się dotknięta tym wątkiem , to proszę wybacz mi. Bo jesteśmy przecież po tej samej stronie barykady.
BABCIU, zupełnie źle mnie zrozumiałaś i nic Ci nie zarzucam:)) a już, broń BOŻE, wredności, bo mądra z Ciebie i dobra kobieta:))
Muszę zatem odnaleźć i przekopiować całość z innego wątku i objaśnić.
Już...
Jedna z Pań komentując złosliwie przypadek Córki dojrzałej osoby napisała:
<<<A teraz będę wredna czy panna młoda pójdzie do ślubu w białej sukni i w welonie?>>
Zniesmaczyło mnie to i odpowiedziałam:
<<Już bardziej złośliwym chyba być nie mozna... Ile z Was dochowało dziwictwa do ślubu, a ile paradowało w welonie? Ten pierwszy przypadek dotyczny wyjątków, ten drugi jest powszechny. Wiec niepotrzebna ta wredność. >>
Jak słusznie zauważył Mały Książę: MOWA BYWA ŹRÓDŁEM NIEPOROZUMIEŃ. Rozumiesz już teraz, Babciu Ali i Mai?
I absolutnie niczym mnie nie uraziłaś. Pozdrowienia:))
Ja będę brała tylko ślub cywilny, w białej sukience, bo tak chcę :) a we włosach będę miała albo kwiatki, albo kapelusik - zobaczymy ;) Jak dla mnie biała sukienka czy welon o niczym nie znaczą, tym bardziej nie przejmuję się księdzem czy gadaniem innych, nie jestem wierząca więc mogę robić co chcę i ubrać się jak mi się podoba ;D
- Zarejestrowany: 03.11.2010, 19:55
- Posty: 4645
tak już jest że ślub kojarzy mi się z białą suknią i welonem i ciesze się ze bylam tak wlasnie ubrana mimo że synek miał już 1,5 roku
- Zarejestrowany: 22.02.2010, 10:02
- Posty: 3921
Wszystko zależy od tego czy ktoś przywiązuje do tego wagę:) Znaczy do symboli;)
Ja brałam ślub kościelny razem z chrztem Michasia i nawet sukni nie miałam tylko komplecik jakiś.
Nie forma przecież a to co przed Bogiem wyznajemy jest najważniejsze:)
Bardzo ładnie napisałaś ;)
- Zarejestrowany: 06.01.2011, 19:24
- Posty: 3878
Ja miałam bioło bordowa suknie w sumie nie patrzałam na przesady czy tak musi być czy nie , Welonu nie miałam bo sama nie chciałam a byłam już w widocznej ciazy jak brałam ślub i w sumie nie obchodziło by mnie zdanie czy komuś sie to podoba czy nie:)
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Ja brałam ślub dwa razy. Pierwszy kościelny w białej sukni, ale bez welonu. Również miałam juz pod serduszkiem dziecko. Drugi ślub (wiadomo), bralam cywilny.. Miałam bordową sukienkę:) I choć nie pasuje już na mnie, wciąż ją mam.
Nie ważne są symbole, ważne, co czuje człowiek.
- Zarejestrowany: 17.12.2009, 20:50
- Posty: 9899
Ja też brałam ślub w białej sukni, chociaż dzień przed weselem robiłam test ciążowy... Ale dla mnie panna młoda zawsze występowała w białej sukni, potem się to wszystko pozmieniało troszkę. Gdybym jednak miała powtórzyć ceremonię zaślubin, też wystąpiłabym na biało, to była jedyna okazja by założyć białą suknię, na codzień tak nie chodzę...
Sądzę, ze ja będąc w ciąży w dniu ślubu również zdecydowałabym się na biel, ewentualnie zrezygnowałabym z welonu, a gdyby ciąża była zaawansowana zdecydowałabym sie na ecru, ale o kroju typowo slubnym!
Babciu Ali i Mai,to ja napisałam o tej sukni i welonie,dostałam po głowie od Elenai i przyjmuję krytykę na klatę,nie zawsze to co się napisze jest jednoznaczne z tym co się myśli.
Jeżeli bierze się ślub w USC to można się ubrać tak jak tylko się chce,Slub kościelny to co innego i dla mnie panna młoda w białej sukni,z welonem w zaawansowanej ciąży to przesada,ale to moje zdanie.
Babciu Ali i Mai,to ja napisałam o tej sukni i welonie,dostałam po głowie od Elenai i przyjmuję krytykę na klatę,nie zawsze to co się napisze jest jednoznaczne z tym co się myśli.
Jeżeli bierze się ślub w USC to można się ubrać tak jak tylko się chce,Slub kościelny to co innego i dla mnie panna młoda w białej sukni,z welonem w zaawansowanej ciąży to przesada,ale to moje zdanie.
Całkowicie się z Tobą zgadzam Matkotrzech. A dziewczyny proszę nie ciosajcie mi kołków na głowie, bom już leciwa i takie a nie inne mam zdanie. Wy trzymajcie się swego a ja swego. Uważam , że te białe suknie są dla ludzi. Moja ulubiona koleżanka wychodząc za mąż ubrała sukieneczkę z batystu w kwiatuszki. Też podobnie jak ja nie miała parcia na biel i welon. Bo też czułyśmy , że nam to nie wypada. i byłyśmy jedyne odważne aby tak wystąpić. Skoro miałyśmy odwagę kochać się przed ślubem, to miałyśmy odwagę zrezygnować z atrybutów dziewictwa w stroju ślubnym. Ale ja zawsze byłam takim szczerym bez hipokryzji niepokornym cielem. Ale rozumiem dziewczyny w dobie tak pięknych sukien trudno jest się nim oprzeć.
- Zarejestrowany: 29.07.2010, 10:27
- Posty: 1025
Babciu Ali i Mai,to ja napisałam o tej sukni i welonie,dostałam po głowie od Elenai i przyjmuję krytykę na klatę,nie zawsze to co się napisze jest jednoznaczne z tym co się myśli.
Jeżeli bierze się ślub w USC to można się ubrać tak jak tylko się chce,Slub kościelny to co innego i dla mnie panna młoda w białej sukni,z welonem w zaawansowanej ciąży to przesada,ale to moje zdanie.
dla mnie też.
ja mam zamiar brać ślub kiedyś w białej sukni mimo że mam już dziecko ale nigdy bym się nie odważyła wychodzić za mąz w zaawansowanej ciąży bo to poprostu nie wypada i byłoby mi wstyd
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
Ja miałam suknię ecru-lekko wpadającą w złocistą biel z wyboru.Jeśli chodzi o podejście typu współżycia przed małżeńskiego to chciałabym podkreślić,że wszyscy jesteśmy grzesznikami.Są gorsze zasady,które pary łamią i przed i po ślubie więc kwestia biała czy tam z jakimiś wyszytymi kolorowymi kwiatkami to pół biedy ;)
o to święte słowa!
Noooo noooo dla ciekawskich kolejny temat do obgadania po mszy w kościele
"A bo ta Anka to chyba zgrzeszyła przed ślubem,że welonu nie miała"...Ech...
a to zalezy, gdzie się mieszka - u mnie w mieście, gdzie nikt praktycznie siebie nie zna (no może kilka osób na osiedlu kojarzy) to nie ma w ogóle znaczenia...