Wojtek nie długo skończy 20 m-cy, ma charakterek podobny do Łukasza jak był mały. A mianowicie wszędzie Go pełno, wchodzi na parapety, łóżko pietrowe, otwiera co minutę lodówkę, odkręca wodę, wywala z szafek. W rezultacie lodówka wczoraj dostała blokady, drzwi do pokoju dzieci są zamkniete bo wchodzi na łożko, niedługo zrobie mu chyba kojec 1m na 1m ( z którego i tak wyjdzie) bo nic spokojnie zrobić nie można. Denerwuje się bo obowiązki się pietrzą a on jest wszędzie, czasem jestem zmuszona włozyć Go do krzesełka, mocno przypiąć, żeby spokojnie iść do toalety. Wojtek jest wszędzie, w ogrodzie wchodzi na ogrodzenie itp na sekundę nie mozna Go z oka spuścić. Nie wiem czemu moje dzieci są tak nadpobudliwe, rzadko kiedy usiadzie i pobawi sie klockami, jak czytamy książeczkę to wytrzyma maks 3 sek. Wczoraj zrobił popis w kościele na rożańcu, wchodził na ławki pod ławki a jak mu zabraniałam to darł się na cały kościół. W kącie czy na nocniku wytrzymuje gora 5-10 sek (dosłownie).
Jak radzić sobie z takim "żywym srebrem"? Czasami mam juz załamania nerwowe i się złoszczę.
Patrzę na inne dzieci w jego wieku, siedzą jak kloce, nie wspinaja się, nie grzebia w szafkach, nie psocą, a mojego to nawet zabrać nigdzie nie można bo spenetruje wszystko dosłownie. Czy ktoś z WAs ma tam mega żywe dziecko, jak postepować by nie zwariować. Wszystko w domu musi stać tak żeby Wojti nie miał dostępu.