Jak wspominacie te czasy? Czy byłyście przy dzieciach cały czas, czy tylko je odwiedzałyście? Opiszcie swoje wrażenia, a zwłaszcza, jak wobec Was wywiązywał się szpitalny personel.
19 kwietnia 2016 16:08 | ID: 1303661
ODPUKAĆ W NIEMLOWANE... Przez 25 lat nie był w szpitalu. Raz o mało nie trafił. Jako kilkulatek miał silne bóle brzucha. Raz u lekarza, drugi raz - skierowanie na chirurgię. Podejrzenie wyrostka. Jednak żadne symptomy ani wyniki na to nie wskazywały. Wtedy (ok 20 lat temu) nie mówiło się o grypie żołądkowej. Po badaniach wrócił do domu. Przeszło po 2-3 dniach.
19 kwietnia 2016 16:34 | ID: 1303664
nie nie bylam w szpitalu z dzieckiem ;)
19 kwietnia 2016 17:35 | ID: 1303674
Tak. Moje dziecko miało dziewięć miesięcy.. Leżeliśmy dwa tygodnie.. tzn. moje dziecko leżało ja przy łóżeczku na krześle całe dwa tygodnie.. Tata biegał do pracy, podrzucał jedzenie dla nas.. inaczej chyba padli byśmy z głodu.. Moje dziecko niby na piersi ale jadało już różne rzeczy. Dostaliśmy tylko przydział kaszy w butelce czego sama bym nie tknęła.. Wspominam jak koszmar.. Problem był by nawet się umyć!
19 kwietnia 2016 17:38 | ID: 1303676
Starszy syn leżał kiedy spadł z jabłonki u dziadków i połamał sobie nadgarstki... córka na wyrostek a Młody na szczęście jeszcze nie...
19 kwietnia 2016 17:47 | ID: 1303682
Może obecnie troszkę się zmieniło.. od czasów kiedy ja leżałam z dzieckiem..
19 kwietnia 2016 18:34 | ID: 1303704
Może obecnie troszkę się zmieniło.. od czasów kiedy ja leżałam z dzieckiem..
Chyba nie wiela się zmieniło . Moja bratanica trafiła z rocznym dzieckiem do szpitala (10 km od domu) tydzień przed B.Narodzeniem. Dziecko z wysoką gorączką (wirus), której nie mogli zbić. Na krześle przesiedziała 10 dni, nawet na chwilę nie mogła wyjść (pilnowała kroplówki i dziecka, żeby nie "uciekło"). Dopiero kilka dni po świętach wróciły do domu. A w domu jeszcze dwójka dzieci, które też nie miały świąt. Z tego co wiem to mama dostawała obiad (pewnie to co należało się dziecku). W sumie ciężko...
19 kwietnia 2016 20:47 | ID: 1303735
Może obecnie troszkę się zmieniło.. od czasów kiedy ja leżałam z dzieckiem..
wlasnie troche...
19 kwietnia 2016 21:33 | ID: 1303745
Jak narazie unikamy tego miejsca i oby tak zostało.
19 kwietnia 2016 21:48 | ID: 1303749
Ja niestety przed Świętami Bożego Narodzenia trafiłam z synkiem do szpitala i pech że na oddział zakaźny( ponieważ bardzo wymiotował). Dla dziecka to okropny moment w jego życiu ponieważ ma nie tylko bolesne badania - wkłucia, kroplówki, zastrzyki itd to jeszcze jest całymi dniami zamknięte w jednym pokoju - a u nas nawet w łóżeczku . Mój synek miał wówczas 16 miesięcy ale jeszcze nie chodził - czasami raczkował - ale przecież na takim oddziale nie pozwolę mu na to aby raczkował po podłodze. Próbowałam nawet kłaść matę aby na niej siedział ale po chwili schodził na brudną podłogę. Co do opieki lekarskiej , pielęgniarek nie mogę bardzo narzekać choć zdarzały się nieprzyjemne sytuacje np. Wojtuś miał kilka razy zmieniany wenflon przez który dostawał kroplówkę i kiedy w dniu kiedy mieliśmy wyjść do domu pielęgniarka podpieła mu kroplówkę okazało się że rurka w jego rączce delikatnie przecieka i trzeba znów kłuć w innym miejscu. Poprosiłam pielęgniarkę o to aby oszczędziły mi na koniec cierpienia a ja będę mu rączkę trzymać nieruchomo aby kroplówka zeszła. włączyłam mu na telefonie bajkę i trzymałam jego rączkę ale kiedy zobaczyła to inna pielęgniarka powiedziała - Ty popatrz - mowiąc do drugiej pielęgniarki - potem rodzice mówią że dzieci nie czytają, nie piszą - jak mają czytać jak zamiast ksiażki dają mu telefon. Powiem szczerze że rozzłościło mnie to ponieważ chciałam aby mój synke przez kilkanaście minut zajął się czymś co nie wymaga ruchu aby nie płakał podczas kolejnego wbijania igły.
19 kwietnia 2016 22:23 | ID: 1303756
Ja niestety przed Świętami Bożego Narodzenia trafiłam z synkiem do szpitala i pech że na oddział zakaźny( ponieważ bardzo wymiotował). Dla dziecka to okropny moment w jego życiu ponieważ ma nie tylko bolesne badania - wkłucia, kroplówki, zastrzyki itd to jeszcze jest całymi dniami zamknięte w jednym pokoju - a u nas nawet w łóżeczku . Mój synek miał wówczas 16 miesięcy ale jeszcze nie chodził - czasami raczkował - ale przecież na takim oddziale nie pozwolę mu na to aby raczkował po podłodze. Próbowałam nawet kłaść matę aby na niej siedział ale po chwili schodził na brudną podłogę. Co do opieki lekarskiej , pielęgniarek nie mogę bardzo narzekać choć zdarzały się nieprzyjemne sytuacje np. Wojtuś miał kilka razy zmieniany wenflon przez który dostawał kroplówkę i kiedy w dniu kiedy mieliśmy wyjść do domu pielęgniarka podpieła mu kroplówkę okazało się że rurka w jego rączce delikatnie przecieka i trzeba znów kłuć w innym miejscu. Poprosiłam pielęgniarkę o to aby oszczędziły mi na koniec cierpienia a ja będę mu rączkę trzymać nieruchomo aby kroplówka zeszła. włączyłam mu na telefonie bajkę i trzymałam jego rączkę ale kiedy zobaczyła to inna pielęgniarka powiedziała - Ty popatrz - mowiąc do drugiej pielęgniarki - potem rodzice mówią że dzieci nie czytają, nie piszą - jak mają czytać jak zamiast ksiażki dają mu telefon. Powiem szczerze że rozzłościło mnie to ponieważ chciałam aby mój synke przez kilkanaście minut zajął się czymś co nie wymaga ruchu aby nie płakał podczas kolejnego wbijania igły.
Miałaś rację, że włączyłaś mu tą bajkę. Kroplówka była ważniejsza w tym momencie niż to czy dziecko ogląda bajkę czy jej słucha. Uchroniłaś go w ten sposób przed dodatkowym wkłuciem.
19 kwietnia 2016 22:52 | ID: 1303766
no ostatnio prawie cały Wielki tydzień spędziłam w szpitalu z Maksiem. Wspominam to jak koszmar. Ze względu na to, że wymiotował, miał biegunkę i gorączkował dostaliśmy salę (izolatkę). Byliśmy tam sami! Warunki były przyzwoite, łazienka tylko dla nas, prysznic, środki dezynfekujące! 4 razy dziennie opróżniane kosze! personel też był względny, z wyjątkiem dwóch pielęgniarek! Najgorsze było to, że nie mogłam z dzieckiem wychodzić na korytarz ze względu na rozprzestrzenianie sie zarazków! był to kłopot, bo nie dało sie usiedzieć tydzień czasu w jednym, małym pomieszczeniu! kiedy synek słyszął inne dzieci biegające na korytarzu, to chciał iść tam! musiałm stawac na głowie, aby zatrzymać Go! spaliśmy na jednym łóżku! tzn. ja w sumie nie spałam! jedna reka i noga wisiały, bo nie było miejsca, gdzie sie położyć! z powodu braku snu, byłam tak wyczerpana, że w dzień nie dawaalm rady zajmowac się dzieckiem! Jedzenie to katastrofa! to co przynosili to ponownie zabierali nieruszane! móiwłam, aby nie dawali mi! ale nie mogli tego zrobić! nikomu nie życze takiej męki! przez trzy noce nie dawałam rady zbic goraczki! paracetamol nie działał a ibuprofenu nie mogli dawać! musiałam robic okłady, które przynosiły oczekiwany rezultat! pobieranie krwi i wkłuwanie do wenflonu nosił dzielnie, nawet nie jęknął! gorzej było z podawaniem co 8 godzin antybiotyku dożylnie, podawanie Go trwało 40min! musiałm dziecku włączać bajki na telefonie, aby leżał spokojnie! namęczyłam się strasznie, ale najważniejsze, że dziecko dosżło do siebie!
19 kwietnia 2016 23:03 | ID: 1303772
no ostatnio prawie cały Wielki tydzień spędziłam w szpitalu z Maksiem. Wspominam to jak koszmar. Ze względu na to, że wymiotował, miał biegunkę i gorączkował dostaliśmy salę (izolatkę). Byliśmy tam sami! Warunki były przyzwoite, łazienka tylko dla nas, prysznic, środki dezynfekujące! 4 razy dziennie opróżniane kosze! personel też był względny, z wyjątkiem dwóch pielęgniarek! Najgorsze było to, że nie mogłam z dzieckiem wychodzić na korytarz ze względu na rozprzestrzenianie sie zarazków! był to kłopot, bo nie dało sie usiedzieć tydzień czasu w jednym, małym pomieszczeniu! kiedy synek słyszął inne dzieci biegające na korytarzu, to chciał iść tam! musiałm stawac na głowie, aby zatrzymać Go! spaliśmy na jednym łóżku! tzn. ja w sumie nie spałam! jedna reka i noga wisiały, bo nie było miejsca, gdzie sie położyć! z powodu braku snu, byłam tak wyczerpana, że w dzień nie dawaalm rady zajmowac się dzieckiem! Jedzenie to katastrofa! to co przynosili to ponownie zabierali nieruszane! móiwłam, aby nie dawali mi! ale nie mogli tego zrobić! nikomu nie życze takiej męki! przez trzy noce nie dawałam rady zbic goraczki! paracetamol nie działał a ibuprofenu nie mogli dawać! musiałam robic okłady, które przynosiły oczekiwany rezultat! pobieranie krwi i wkłuwanie do wenflonu nosił dzielnie, nawet nie jęknął! gorzej było z podawaniem co 8 godzin antybiotyku dożylnie, podawanie Go trwało 40min! musiałm dziecku włączać bajki na telefonie, aby leżał spokojnie! namęczyłam się strasznie, ale najważniejsze, że dziecko dosżło do siebie!
Biedne dziecko. Tyle czasu w jednym pomieszczeniu i jeszcze te weflony okropne. Podziwiam mamy, które stają na rzęsach, aby ułatwić dzieciom pobyt w szpitalnych warunkach. Podejrzewam, że sama też zrobiła wszystko, aby tylko dziecko wyzdrowiało. Dobrze, że ten Wasz koszmar się dobrze skończył.
20 kwietnia 2016 10:31 | ID: 1303894
Mój syn był kiedyś w szpitalu, ale na krótko - złamał sobie rękę.
20 kwietnia 2016 12:18 | ID: 1303954
Mój syn był kiedyś w szpitalu, ale na krótko - złamał sobie rękę.
ojj nie przyjemna sprawa ;/
21 kwietnia 2016 23:53 | ID: 1304407
Starszy syn leżał kiedy spadł z jabłonki u dziadków i połamał sobie nadgarstki... córka na wyrostek a Młody na szczęście jeszcze nie...
Przypomniałam dzisiaj dzięki GOSI o pobycie naszego Młodego w szpitalu jak miał chyba ze 3 latka, miał zabieg na przepuklinę...
22 kwietnia 2016 07:04 | ID: 1304413
Mój syn w wieku 10 lat miał usuwany wyrostek.. ale było to 12 lat temu
22 kwietnia 2016 19:17 | ID: 1304588
Moi byli w tym tygodniu...Noce w szpitalu spędzał mąż z młodym, Mati był sam. Opieka- super, jedzenie-dobre, wogóle warunki nie były złe. Wspominamy dobrze.
22 kwietnia 2016 19:20 | ID: 1304590
Nie nigdy moje dziewczyny nie były w szpitalu, tylko wtedy gdy się urodziły
22 kwietnia 2016 20:19 | ID: 1304610
Nie nigdy moje dziewczyny nie były w szpitalu, tylko wtedy gdy się urodziły
mam nadzieje ze i moj sie nie znajdzie :)
16 maja 2016 17:02 | ID: 1311453
Tak. Moje dziecko miało dziewięć miesięcy.. Leżeliśmy dwa tygodnie.. tzn. moje dziecko leżało ja przy łóżeczku na krześle całe dwa tygodnie.. Tata biegał do pracy, podrzucał jedzenie dla nas.. inaczej chyba padli byśmy z głodu.. Moje dziecko niby na piersi ale jadało już różne rzeczy. Dostaliśmy tylko przydział kaszy w butelce czego sama bym nie tknęła.. Wspominam jak koszmar.. Problem był by nawet się umyć!
Warunki dla rodziców w szpitalach są koszmarne...
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.