Debris napisał 2010-06-02 10:24:50to znaczy że nie wyobrażasz sobie zakochać się w dziewczynie odmiennej wiary???
Nie piszę konkretnie o sobie, ale gdyby o mnie chodziło, to na pewno kwestia wiary miałaby wpływ na wybór przyszłej żony. Pewnie, że nie na samym początku, ale gdy przyszedłby czas podejmowania ważnych decyzji - trzeba wybrać, co jest w życiu najważniejsze - czy Miłość, ta prawdziwa, czy jej ułuda.
centaurek napisał 2010-06-02 17:17:23Ktoś, kto mądrze pojmuje wiarę, wie, że wszytkie religie tak naprawdę zawierają się w dwóch zasadach:
Nie czyń drugiemu czego nie chciałbyś, by tobie uczyniono
Czcij Stwórcę.
I to wszystko. W tych dwóch zasadach zawierają się zarówno przykazania Mojżeszowe jak i zasady Islamu, Buddyzmu, Dżinizmu i pomniejszych religii.
I dlatego związek dwóch mądrych ludzi róznych wyznań jest jak najbardziej możliwy.
A fanatycy? Oni się potrafią nawet między sobą pociąć, który z nich jest bardziej swięty, mądry i w ogóle. Wszak znają Pismo lepiej od papieża a filozofię lepiej od Sokratesa i Platona. Tylko do związków się nie nadają...
Generalnie takie słowa mógł powiedzieć tylko ktoś, dla kogo wiara albo ma nikłe znaczenie, albo nie ma go wcale. Ale to normalne, bo obecnie lansuje się taki własnie pogląd na wszelkie wartości - czy to na wiarę, czy na małżeństwo: "wierz, ale bez przesady", "kochaj, ale bez przesady".
Związek dwojga ludzi różnych wyznań jest jak najbardziej możliwy, tylko są sytuacje, gdy to, co dla każdego z nich jest najważniejsze - stoi w sprzeczności z wiarą drugiej osoby. Dajmy za przykład sytuacje, gdy okazuje się, że małżonkowie nie mogą przez długi czas mieć dziecka - jedna z osób chce zapłodnienia in vitro, druga się na nie nie zgadza. Można rozmawiać, dyskutować... ale w końcu przychodzi moment podjęcia decyzji. I podobnie jest w każdej innej sprawie (rzecz jasna mówię o sytuacjach i wartościach, które mają dla nas znaczenie i nie podchodzimy do nich na zasadzie "wszystko jedno, obojętnie").
Takich sytuacji jest wiele - do zwykłego wychowywania dzieci w konkretnej wierze, od budowania rodziny na konkretnej wierze, przez in vitro, antykoncepcję, itd., itp. aż na nierozerwalności małżeństwa kończąc.
Dla mnie w małżeństwie liczy się jedność - m.in. wspólna modlitwa małżonków, wspólne uczestniczenie we mszy... jeśli osoby są różnych wyznań, ciężka sprawa. Do Boga w małżeństwie zbliża się wspólnie - "stają się jednym ciałem" - tak patrzy na nich Bóg, jak na jedno. Jak każde będzie szło w swoją stronę, to jako małżeństwo będą się motać i będą stali w miejscu.
Po to jest okres narzeczeństwa, czy nawet wcześniejsze poznawanie się, żeby zobaczyć, co i Kto jest dla drugiej osoby ważny. W co wierzy, jakimi wartościami w życiu się kieruje. I wówczas jest czas wyboru - zakładam, że ludzie myślący o małżeństwie wiedzą, co z nim się wiąże i potrafią przewidzieć, że diametralnie różne wartości po pewnym czasie mogą wywołać poważny konflikt. Jeżeli widzę, że zmierzamy w różnych kierunkach, to po kiego fundować sobie dramat za parę lat?
Tak na marginesie, często o tym pisałem - wiara łączy się nierozerwalnie z miłością i często wiara w Boga pokazywana jest jako relacja małżeńska. Ciekawe, czy chcielibyście, żeby mąż/żona kochali Was na maxa, żeby byli wierni, uczciwi, wspierali Was - czy może, żeby nie byli "fanatykami miłości" - niech kochają, ale z głową - wierność, uczciwość? Nie przesadzajmy, jesteśmy tylko ludźmi... czego oczy nie widziały, tego sercu nie żal, itd...