Piszę w imieniu mojego brata. Otóż sprawa wygląda następująco. Mój brat wziął sobie przybłędę z przysłowiową reklamówką rzeczy. Był żonaty 11 lat z tego związku urodziło mu się dwoje dzieci Jego żona jest osobą bardzo zaborczą i zazdrosną Brat bardzo cichy zawsze jej ustępował. Po 6 latach rodzice nasi przepisali im gospodarstwo I się zaczeło.... Bratowa przez okres małżeństwa nigdy nie pracował w gospodarce ani nie zarobkowa - nic nie wniosła do ich wspólnego majątku. Zaczęła ubliżać rodzicom I zaznaczać że wszystko jest jej Wreszcie po odchowaniu dzieci w wieku 33 lat postanowiła ruszyć się do pracy - bo jej się nudziło Przez pół życia nękała brata o liczne zdrady a wystarczyło tylko że spojrzał na jakąś np. na ulicy: kochanką dla niej była każda: sąsiadka, sklepowa, listonoszka..... bynajmniej każda atrakcyjniejsza fizycznie od niej. Doiła brata ile chciała A sam brat był rozliczany z każdej zarobionej złotówki. Brat to takie ciepłe kluchy był jej bezgranicznie podporządkowany. Podejrzewając brata o jakąś tam setną zdradę - banał.... brat zasuwał 8-10 h w pracy a po pracy w gospodarce. Zastanawiamy się kiedy to niby miał robić. Bratowa wniosła o alimenty na dzieci argumentując to jaka to ona biedna że ją bije , głodzi i w ogóle takie bzdury że masakra, żądała 1 tyś na dziecko, po 11 latach wspólnego życia - paranoja Późnej wniosła o rozdzielność majątkową . Oczywiście wstecz uwzględniając fakt że przed tym wyczyściła bratu całe konto (kilka tyś.) - miała prawnika więc wygrała. A na koniec zażądała żeby brat spłacił ją z majątku który dostali od naszych rodzicu 250 tyś. i osprzęt gospodarczy Brat przystał tylko na połowie tej sumy piorąc pod uwagę że i tak będzie musiał zaciągnąć kredyt. Dostała wszystko co chciała . Brat został z długami i przysłowiowymi gołymi gaciami.
Co mnie w tym wszystkim zastanawia to, to że skoro ją zdradzał tak jak mówiła to czemu nie wniosła o rozwód, a pierwsze co zrobiła to wydoiła go. Biorąc pod uwagę że jeśli by mu udowodniła zdradę to przecież więcej by uzyskała. Ale nie zrobiła tego - czyli to co ona wszystkim pociskała mijało się z prawdę A chodziło jej tylko o kasę A bratem porostu się znudziła. A musiał byc jakiś powód żeby mogła zakładać sprawy - prawda....
Teraz po 2 latach tej gehenny Brat postanowił złożyć wniosek o rozwód z jej winny. Bo ona i tak będzie wnioskować z jego. Bo ona oczywiście wniosku nie złożyła. Tylko się martwię bo ona i tak powiedziała że zniszczy brata tak dla zasady i że mu udowodni winę i będzie musiał na nią płacić alimenty. Nasprowadza sobie jakiś światków którzy będą kłamać. Jak sąd zapatrują się na światków z rodziny (wiadomo że swój zawsze będzie za swoim) Wiadomo że tacy świadkowie nie są wiarygodni i zawsze będą kłamać. Czy Bratowa zakładając wszystkie wymienione sprawy sądowe, rzeczą oczywistą sama przyczyniła się do rozpadu więzi małżeńskich - jak na to patrzy sąd? Boimy się że tymi kłamstwami i oszczerstwami może jeszcze dołożyć bratu z orzeczeniem jego winy. Bo on nie umię się wcale bronić. A tym bardziej kłamać. I mimo tych wszystkich świństw nie czuje do niej urazy.
Przepraszam za chaotyczność ale inaczej nie przyblirzyłabym tego problemu