Na pasach- z Zebrą bezpiecznieKategorie: Zainteresowania Liczba wpisów: 10, liczba wizyt: 19302 |
Nadesłane przez: Zebra_Bezpieczna dnia 20-06-2011 10:50
Wielokrotnie widziałem przerażone oczy kierujących przejeżdżających obok poważnego wypadku drogowego. Zawsze zadawałem i zadaję sobie wtedy pytanie, ile w tym spojrzeniu współczucia a ile ciekawości. Jedno wiem na pewno- POLSKI użytkownik drogi na tle swych zachodnich europejskich sąsiadów jest słabo wyszkolonym kierowcą i coraz więcej z nas doświadcza tragedii, jaką jest wypadek drogowy.
Wielokrotnie opowiadając swoim znajomym o wypadkach uczulałem ich na błędy, jakie popełnili kierowcy w w każdym z nich. Zwracałem uwagę, jak drobny błąd lub chwila nieuwagi potrafi zmienić całe nasze życie. Jak nasze dochodzenie, próbujące wyjaśnić przyczyny tragedii dla zainteresowanych wypadkiem a mogące zaważyć na całym ich życiu, denerwujące tak wielu kierujących stojących co prawda w korkach i obrzucających nas błotem, jest ważne. Myślę, że dzieląc się moimi wspomnieniami i zwracając uwagę na błędy, jakie popełniacie, uratuję choć jedno życie, będę szczęśliwy. Będę więc opisywał wypadki, ich skutki, przyczyny i konsekwencje. Zdarzenia, które dopiero co wstrząsnęły stolicą i takie, o których już zapomnieliście.
Coś o mnie - przekroczyłem magiczną liczbę 40 lat. Od ponad 20 lat pracuję w warszawkiej drogówce. Przeszedłem od dołu wszystkie możliwe szczebelki kariery. Od 11 lat pracuję przy obsłudze zdarzeń drogowych, od 3 lat jestem zastępcą kierownika Warszawskiej Sekcji Obsługi Zdarzeń Drogowych. W pracy nazywają mnie ,, ANIOŁEM ŚMIERCI ".
Cofnijmy się o kilka lat. W miły i pogodny dzień wezwano mnie pilnie do wypadku drogowego na ul. Pułkowej przy Mc Donald's. Po drodze dowiedziałem się że są zabici. Do wielu tragedii człowiek może się przyzwyczaić, być niewzruszony i pracować jak automat. Osobiście nigdy ale to nigdy nie przyzwyczaję się do śmierci dzieci. To, co baczyłem na miejscu, zmroziło mi krew w żyłach. Dwoje małych dzieci leżało na jezdni, pomiędzy nimi jakaś starsza kobieta. Boże co się stało? - dlaczego Chłopiec już nie żyje? Pytam o kobietę, niestety zespół reanimacyjny nie dał rady, zmarła. Widzę, że walczą jeszcze o życie dziewczynki. Zabierają ja z miejsca. Czyli jest nadzieja. Niestety, dowiaduję się, że umiera w drodze do szpitala. Wieczorem dowiaduję się, że tego dnia na dziecięcej izbie przyjęć lekarzem dyżurnym był jej tata... Szukam samochodu. Dowiaduję się od świadków, że uciekł z miejsca. Wszyscy go szukają, a jeden ze świadków pojechał za nim ( nawisem mówiąc okazuje się, że to znany do dziś polityk jednej z byłych partii rządzących. Ale w Łomiankach pomylił samochody i pojechał za innym kierowcą. Co z nim zrobił, zanim okazało się ze to nie sprawca, nie będę pisał ). No cóż, trzeba zebrać się w sobie i zabrać do pracy. Opiszę wam kiedyś ze szczegółami, na czym to polega. Wybraźcie sobie tylko, że na przejściu dla pieszych znajduje się małe skarpetki i buty... nie trzeba być fizykiem, żeby domyślić się, jaka potworna siła uderzenia zabrała naraz trzy życia. Szukamy i zabezpieczamy resztę śladów, która podpowie nam, co to za samochód i co się stało. Podają apel w telewizji o poszukiwanym samochodzie. Natychmiast ktoś dzwoni, auto stoi niedaleko nas w Dziekanowie, nad jeziorkiem. Zrobione póżniej oględziny pojazdu ujawniają na poduszce powietrznej ślady krwi (czyli mamy DNA). To później będzie koronny dowód w sądzie. Samochód nosi również ślady pokradzieżowe. Wiedzieliśmy od razu, że upozorowane. Dlaczego? Niech zostanie to naszą słodką tajemnicą. Na komendę na Targówku zgłasza się właściciel pojazdu i zgłasza kradzież. BYŁ PIJANY! Nikt już z nim nie rozmawiał. Po badaniu trzeżwości został zatrzymany. Rano, drugiego dnia, podczas przesłuchania przyznał się do wszystkiego. Nasza praca w dniu wypadku i późniejsza praca dochodzeniówki wyjaśniła całą tajemnicę. Wszystko zaczeło się banalnie, kilka godzin wcześniej, może dzień wcześniej. Jakieś spotkanie jakaś okazja.... jedna, dwie butelki piwa, kilka drinków.... A potem uważacie, że wypiliście mało,czujecie się super. Co zrobię z samochodem? Rano jest mi przecież potrzebny, zniknę w tłumie pojazdów, tak naprawdę to mam tylko kawałek do przejechania..
Tym razem się nie udało. Było inaczej. Jadąc lewym pasem ruchu ul. Pułlkową w kierunku Łomianek na wysokości Mc Donald's, na wyznaczonym przejściu dla pieszych zabija trzy osoby, babcie z dwojgiem wnucząt wracajacych z parku. Weszli na przejście bez obaw, ufnie kroczyli po pasach. Przecież na prawym pasie zatrzymały sie samochody, to dlaczego na lewym miałby się ktoś nie zatrzymać? Nie przewidzieli, że będzie jechał pijany, który mało niewiele widzi na oczy. Z prawnego punktu widzenia kierowca dostał zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem alkoholu, nie udzielenia pomocy i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Do dziś odbywa karę. Zniszczył przez wódkę szczęśliwe życie kilku bardzo kochających się rodzin. Swojej rodziny również. Bo przecież rodzina sprawcy też cierpi, też dotykach ich tragedia... też zawalają się wszystkie plany i marzenia.
Mamy tu jeszcze jeden przepis, który kłania sie wielu kierowcom, art. 26 prawa o ruch drogowym. Klepnijmy się w piersi. Jak często balansowalismy na krawędzi życia lub zdrowia wielu osób? Pamietajmy - po zaparkowaniu naszego samochodu równies jesteśmy pieszymi.
asp. Piotr Szymański