Mama w pracy i po pracy oraz...synKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 107, liczba wizyt: 267710 |
Nadesłane przez: castilla dnia 13-05-2011 11:46
...co prawda na razie pada deszcz, ale pod wieczór ma ustać. Z jednej strony to dobrze - poziom nawilgocenia sciółki leśnej jest już mniejszy niż 10%. Niech trochę popada...
A my z Miłoszkiem wybieramy się jutro na metę Rajdu Studenckiego WA-MA 2011. Od dobrych kilku lat chodziłam tam na trasę pieszą, zwykle było to 20-30km, obecnie , ze względu na Miłoszka, pojedziemy samochodem i na mecie spotkamy się ze znajomymi. W tamtym roku był jeszcze za mały, abyśmy mogli jechać, ale w tym roku - spędzimy sobie sobotnie popołudnie nad jeziorem, w otoczeniu lasów. Prognoza jest taka, że jutro ma nie padać, a i upałów nie będzie. To w sumie dobrze. Więc już myślami jestem na WA-MIE...
http://www.uwm.edu.pl/akt/www/?wpfb_dl=34
Nadesłane przez: castilla dnia 11-05-2011 08:45
..."tatuś" ponownie odwiedził Miłoszka! Tym razem przy moim udziale, aczkolwiek, abym zdecydowała się z nim rozmawiać pośredniczyła i moja mama, i jego...ale tym razem odebrałam telefon...
Miała być krótka wizyta, neutralnie, na dużym placu zabaw, który jest w mojej okolicy, ale jak to zwykle bywa, jak się nie weźmie czegoś na zmianę...Miłoszek zasiusiał całą pieluszkę i przebiło mu się przez spodnie ( i dobrze ponosił małego takiego nie "do końca" suchego:) - no i trzeba było, mimo planowanej tam dłużej pobytności, wracać do domu na przebranie...no i zaprosiliśmy do siebie...więc z godzinki, zrobiły się trzy...
...i rolki u nas swoje zostawił...hmmm..?
Nadesłane przez: castilla dnia 07-05-2011 12:22
...tak się zastanawiałam? Czy pisać o tym, czy też nie? Ale to w końcu wydarzenie w życiu Miłoszka...mimo,że za bardzo nie zdaje sobie z tego sprawy...
"Tatuś" go odwiedził, po...no bedzie 10 m-cach. Nie powiem, trochę to wynika z mojego braku chęci "obcowania" z "tatusiem". Ignorowałam go wszak dokumentnie - choć "zagajał" od czasu do czasu jakimiś wiadomościami. Ale muszę być konsekwentna, a on musi mieć nauczkę, że nie można tak z ludźmi niegrzecznie postępować, a potem ktoś to puści w niepamięć, i będzie "jak gdyby nigdy nic"...
Oczywiście stało się to bez mojej (może i dobrze?) obecności. Byłam w pracy, a on zjawił się u dziadków. Oni, jako kulturalni ludzie, wpuścili go i zrobili mu herbatę. Bo u mnie...mógłby się i tego nie spodziewać :) I dobrze! Niech ma respekt.
Przytelepał się cierpiętniczo, bo jakimś pobycie w szpitalu (znowu coś tam wymyśla, może ktoś się nabierze, bo to może ja tylko taka wredna jestem?) Przywózł Miłoszkowi następny rowerek (kazdy kupuje to, co sam chciałby dostać :) No...a Miłoszek bardziej niż nim, to był pudłem z tym prezentem zainteresowany :)
Mały słodziaczek ma zaufanie do ludzi i nikogo sie nie boi (dzięki temu, że nie zna krzyków i kłotni, bo przy dziecku nikt sie tak nie zachowuje). A ten pomaga malemu prowadzić rower, podtrzymuje go - na co babcia: "toż on umie doskonale sam chodzić!" No cóż...dziecko już urosło, nie jest niemowlakiem i prawdopodobnie potrafi chodzić lepiej od tego całego "tatusia"...
No i babcia wspomniała, że Miloszek ma dobrą mamusię, a ten: "ojca też nie ma najgorszego". No super! Grunt by w tej całej sytuacji mieć o sobie dobre zdanie...żenua jedna...
Ale co tam - niech patrzy i żałuje, jakie fajne dziecko. Przynajmniej dobrze, że sie nie wtrąca, bo mógł być bardziej upierdliwy. Strasznie sie wszak przy tym dziecku "narobił".
Ale niech tam! Miłosz jest taki, ze nie sposób go nie lubić, bo to urocze dziecko i może choć jedna jego w tym zasługa, że Miłoszka mam!