Wzloty i upadki Maniuśki i jej rodzinkiKategorie: Rodzicielstwo, Praca i kariera Liczba wpisów: 125, liczba wizyt: 247858 |
Nadesłane przez: Maniuśka 15-09-2011 22:44
Jakoś tak mi dzisiaj ten dzień szybko minął.Mała nadal chora.Nie jest gorzej,ani też lepiej.Mam nadzieję,że szybko wróci do zdrówka.Siedzimy w domku.Jedynie poszłam do rodziców bo przyjechała z USA mamy przyjaciółka którą już zna ponad 30 lat i ja też chciałam ją zobaczyć.Fajna z niej kobietka,ale życie jej nie pieściło.
Ma 2 córki-adoptowane.Ewę-22 lata i Kasię 18.
Nie mogła mieć sama dzieci,po kilka razy poroniła.Aż zdecydowała się z mężem o adopcję.
Ewa teraz przechodzi trudny eatp w życiu-depresja i to silna.Leczy się u psychiatry
a Kasia?jest lesbijką.Nie mieszka już z mamą i ich stosunki były kiepskie.ale teraz jakoś sie polepszyło.
Chciałam pokazać jej Julkę i żeby poznała mojego męża ale on ostatnio częściej bywa w pracy niż w domu.Mam cichą nadzieję,że jutro mu się uda ją poznać bo to naprawdę silna kobieta i za każdym razem kiedy jedzie przywozi prezenty!Dzisiaj nam powiedziała,że ma 64 malutkich paczuszek dla każdego po trochu aby miał coś od jej rodziny.Wspaniała kobieta.Przyjechała na tydzień,trochę u nas,trochę u rodziny i tak zleci jej ten tydzień.W środę wylatuje!Jutro wezmę laptopa to pokażę jej zdjęcia z naszego ślubu i z narodzin Julki;)
Tak o to tym sposobem Julka jest bogatsza o przytulankę i śliczną bluzeczkę ze spodenkami.Przytulankę nazwaliśmy Śpioszek bo ma taki wygląd;)i myślę ,że to będzie Julki przytulanka,o ile kiedyś pies sie do niej nie dostanie i jej nie rozszarpie bo ma takie dni,że zabiera Julce pluszaki i próbuje je rozszarpać.Roznerwicowany ten nasz pies.Zazdrośnik jeden.
Mąż pisał,że w pracy nic się niedzieje.Miałam cichą nadzieję,że wróci wcześniej i spędzimy wieczór razem.Niestety.Nie wróci bo zawsze jest jakieś ale!Ostatnio rzeczywiście praca bardziej się liczy,co mnie doprowadza do szewskiej pasji.Bo ja też mam ochotę wyjść,bo ja też mam ochotę zjeść kolację czy obiad w jego towarzystwie.A nie tak jak ostatnio tylko szykuje mu pakunki na wyjście.Codziennie na kilka sekund podjeżdża pod dom,zabiera zapakunek i wraca.A jako dobra żona mu to pakuję,ze złością pod nosem,ale pakuję bo znając życie,obiad zjada na trzy razy,bo to jakiś kurs wyskoczy,albo jakaś menda się przypałęta i się uczepi.
Zjadłam kolację,wypiłam herbatkę i już mam dość.Byłam na spacerze.Musiałam troszkę odreagować.Musiałam usłyszeć własne myśli,ale ich nie usłyszałam.
Czekam na męża...i zacznę czytać książkę.Jakoś mozolnie mi to ostatnio idzie,a dlatego ,że na spacerach coraz zimniej więc na ławce już nie siadam.Co za tym idzie,przez te godziny spędzone na spacerze chodzę i się kręcę po osiedlu.Sama.Tak tego nie lubię.Nie lubię chodzić sama,a przynajmniej na spacerze z małą jak śpi,bo wtedy okropnie się nudzę i załapuję doła.